Nerwica – opowieść o cierpieniu duszy
Próbując poskładać sobie to, co chciałabym napisać dziś o nerwicy przeglądałam różne internetowe teksty napisane przez innych. Uwagę moją przyciągnęły dwa, na portalu psychologia.net.pl: Diabelskie zło nerwicy. Nerwica jako przeszkoda uniemożliwiająca prawidłowy rozwój człowieka i Koncepcja neurotyzmu wg „Neurotycznej osobowości naszych czasów” Karen Horney. Czytając, pomyślałam, że bogu dzięki nie mam objawów nerwicowych. Gdybym miała – tu obudził się we mnie czarny humor – już chyba nie chciałoby mi się ani leczyć ani zdrowieć po tym, gdy dowiedziałabym się tylu zdehumanizowanych rzeczy na swój temat.
Mówiąc o zaburzeniach psychicznych i emocjonalnych, w obrębie których lokuje się nerwica i używając klinicznego języka psychopatologii często tracimy z pola widzenia najważniejszą kwestię – za objawami doświadczanymi przez osoby, u których występują tak zwane zaburzenia stoi rzeczywiste cierpienie. Carl Gustav Jung powiedział raz, że nerwica jest zawsze zamiennikiem uprawnionego cierpienia na cierpienie które jest się w stanie znieść. Objawy nerwicowe stanowią zahamowanie rozwoju psychicznego, ale są rezultatem nieświadomych mechanizmów obronnych – nie są rezultatem świadomego wyboru, to zajęcie się nimi, próba odkrycia ich znaczenia jest świadomym przedsięwzięciem, wyzwaniem (często nawet moralnym), które przed nami stoi. Mając tą wiedzę w głowie musimy być bardzo uważni na to, w jaki sposób używamy języka psychopatologii.
Andrew Samuels, redaktor książki Psychopathology: Contemporary Jungian Perspectives we wprowadzeniu do niej zwraca uwagę na kilka obiekcji dotyczących stosowania psychopatologicznego języka:
- Naklejając etykietkę pacjentowi tracimy kontakt z jego indywidualnością. To co potrzebne medycznemu lekarzowi stosowane przez lekarza duszy pozbawia go najlepszego lekarstwa – kontaktu z intuicyjnym, uważnym połączeniem z wewnętrznym światem osoby, którą ma przed sobą.
- Patrząc z punktu widzenia epistemologii, kategorie psychopatologii nie opisują niczego w pacjencie – są jedynie konstruktami. Importowane bez potrzeby z opisowej psychiatrii mogą tak naprawdę ujawniać stan umysłu klinicysty a nie pacjenta.
- Bywa, że psychopatologia uważana jest za „niepsychologiczną” – jest obrazą dla samej psyche.
- Psychopatologia nie potrafi wyjść poza samą siebie, nie widzi, jak bardzo rzeczy są względne – to co normalne dla mężczyzn wcale nie będzie normalne dla kobiet; szaleństwo poprzedniej epoki, nie należy do epoki obecnej; włoskie i brytyjskie stereotypy zachowania są całkowicie odmienne; sami psychiatrzy czasem nie są w stanie się zgodzić ze sobą co do stawianej diagnozy.
- Wykorzystanie psychopatologii pełni w nowoczesności rolę przeceniającą znaczenie ekspertyzy i profesjonalizmu. Problem polega na tym, że ten, kto jest ekspertem patologiem, może być jednocześnie słabym terapeutą.
- Pomimo wszystkich zmagań, aby uniknąć moralizowania, psychopatologia nie jest w stanie uniknąć zanieczyszczenia etyczną hierarchią, bez względu czy będą to zbiorowe uprzedzenia, czy własne uprzedzenia lub problemy terapeuty.
- Istnieje polityczny wymiar psychopatologii, jako że ta część społeczeństwa jest marginalizowana.
Jeżeli tak spojrzymy na psychopatologię, pojawia się pytanie – jaki jest w takim razie inny punkt widzenia? Jaka jest alternatywa, która pozwala nam docenić rangę i zakres zgłaszanych objawów, a jednocześnie zobaczyć ich powiązanie z wewnętrznym „uprawnionym cierpieniem”?. Być może jest to najważniejsze w wypadku nerwicy – tej dziwnej, irracjonalnej choroby, która kwestionuje wszystkie wcześniejsze racjonalne i rozsądne fundamenty codziennego życia, przynosząc doświadczenie, że tam wewnątrz mnie jest coś, czego kompletnie nie znam.
James Hillman (Alchemical Psychology) umieszcza psychopatologię w centrum psychiki, mówi o naturalnej potrzebie psyche do patologizowania – opowiadania o swoim cierpieniu – odwołując się do greckiego źródłosłowia: psyche-pathos-logos: rozumienie cierpienia duszy. Zwraca jednocześnie uwagę na to, że nasz język opisujący psychopatologię staje się jednostronny i skostniały, a jednostronność postawy psychicznej jest źródłem nerwicy. Czy to możliwe – pyta Hillman – że nasz język psychopatologiczny stał się nerwicowy? Aby określić, jaki charakter ma nerwica, mówi dalej, muszę przyjrzeć się uważnie językowi, którym jest opisywana, stylowi mowy, który jest używany do jej leczenia. Inaczej sam stanę się nerwicowy w swoim podejściu do niej – jednostronny i utożsamiony ze zbiorowymi społecznymi uwarunkowaniami i wymaganiami.
Traktując język psychopatologii, w którym między innymi określamy nerwicę, jako punkt wyjścia a nie punkt docelowy, czy przylepianą etykietkę, oddajemy szacunek psychice, otwieramy się na podróż w poszukiwaniu znaczenia objawu, jego funkcji w codziennym życiu, powiązania z wewnętrznym cierpieniem. Żeby móc to zrobić musimy najpierw wyposażyć się w wiedzę na jej temat, a potem zapomnieć ją całą i na nowo zadać najprostsze pytanie: „co dla mnie znaczy, to co się dzieje”? Wtedy nerwica przestaje być „diabelskim złem”, a zaczyna być opowieścią o cierpieniu duszy.
Małgorzata Kalinowska
No Comments