Wolność – naszej produkcji
Kiedy myślę o tym, po co to całe pisanie o kulturze i traumie, co sprawia, że chcę grzebać w przeszłości, przywoływać to, co, jak niektórzy uważają, lepiej, żeby pozostało zapomniane, zawsze myślę o początku książki Marci Shore: „Smak popiołów” (1). W jednym z otwierających ją akapitów Schore była w stanie zawrzeć coś niesłychanie ważnego, niepokojącego, a jednocześnie przynoszącego ukojenie czytelnikowi mieszkającemu w regionie, o którym pisze:
Europa Wschodnia jest szczególna. To Europa, ale jakby bardziej. To miejsce, gdzie ludzie żyją i umierają, ale jakby częściej. Na tym obszarze, zlokalizowanym pomiędzy Zachodem a Rosją, przeszłość jest namacalnym ciężarem. Jest też bezlitosna: to tutaj właśnie, kaprysem historii II Wojna Światowa i komunizm zlały się w nierozdzielne historyczne traumy, jedna przelewając się rzeką krwi w drugą, podczas gdy władza nazistowska przecierała szlaki sowieckiej dominacji.
W swojej książce Marci Shore opisuje swoją podróż cudzoziemca po post-komunistycznych stolicach i miastach Centralnej Europy. Odwiedza je w poszukiwaniu zrozumienia, chce dowiedzieć się, jakie ślady pozostawiła „lokomotywa historii” (to tytuł jednego z rozdziałów mówiącego o Polsce) na tym regionie. Czytając „Smak popiołów” odkrywam w sobie zawsze poruszenie wywołane jej zdolnością dosięgnięcia kulturowego aspektu psychiki zbiorowej przez własne, najbardziej osobiste reakcje, i pewnie będę wracać do tej książki tutaj wiele razy. Ale dzisiaj zatrzymje mnie początek opisu Warszawy z 1997 roku:
W marcu 1997 Warszawa była zimna i szara. Czuło się w niej to, czym była: miasto spalone do popiołów i odbudowane w stalinowskiej architekturze. Miałam zostać na prawie rok. Chciałam zrozumieć wojnę, otchłań, z której wyrósł stalinizm w Europie Wschodniej. Podobała mi się posępność, którą widziałam.
Czytam te słowa i zastanawiam się, co napisałaby Marci Shore odwiedzając Warszawę tego roku, gdy obchodzimy dwudziestopięciolecie końca komunizmu i nagle przychodzi mi na myśl własna reakcja z wizyty w Warszawie w maju tego roku. Dzień był ciepły i słoneczny, restauracje wokół Złotych Tarasów pełne ludzi, siedzących przy kawiarnianych stolikach, śmiejących się, jedzących lunch, plotkujących. Spacerowałam między nimi myśląć o porannych wiadomościach mówiących o rosnącym napięciu na wschodzie Ukrainy i nagle uderzyła mnie myśl, że przeszliśmy długą drogę od 1989 roku do teraz. I chociaż niesiemy w sobie niepokój wokół napięć pomiędzy Rosją a Ukrainą, czasem zadając sobie pytanie: „Co dalej?”. próbująć rozróżnić przeszły lęk od mozliwego rozwoju wypadków, życie toczy się dalej, a coś wydaje się być odbudowywane, nie tylko w architekturze, ale gdzieś głęboko w psychice zbiorowej.
Proces ten nie zawsze jest świadomie doświadczany, bo też czasy traumy kumulacyjnej pozostawiły w polskiej psychice zbiorowej wiele blizn i rozszczepień. Czasem niesłychanie trudne jest określenie, czy to jak siebie widzimy wynika z bieżącego doświadczenia, czy odbywa się z perspektywy załamania czasu (2). Ale jednocześnie coś wydaje się być powoli uzdrawiane, co przejawia się choćby w zdolności do ponownego połączenia się z przeszłymi historycznymi wspomnieniami w bardziej otwarty i wielostronny sposób, a jednocześnie w zdolności do zapomnienia ich i otwarcia się na zwykłe życie, bez wszechogarniającego doświadczenia upolitycznionego życia.
Specyficzna dla Polski zdolność do przezwyciężenia doświadczeń płynących z historycznej traumy – resilience (3) – którą często nie doceniamy i częściej jest zauważana przez obcokrajowców, którzy mają okazję poznać nas bliżej, może być związana z narodową mitologią, niosącą w sobie silną symbolikę obrazów śmierci i zmartwychwstania. Łączy się ona również ze specyficzną polską relacją do pojęcia wolności, ożywianą w kolejnych zmaganiach o niepodległość w ciągu ostatnich dwustu lat. Wydaje się, że tą zdolność właśnie docenia plakat wypuszczony z okazji dwudziestopięciolecia końca komunizmu i choć starsze pokolenia będą mięć dużo bardziej skomplikowaną relację do sloganu: „Wolność – polskiej produkcji” (powyżej), bo niektórzy wciąż uważają, że nie żyją w wolnej Polsce, a inni mogą poczuć się urażeni, że slogan ten nadmiernie odwołuje się do ekonomii i zasad rynkowych nie wystarczająco honorując ideę wolności, plakat ten został gorąco przyjęty przez młodsze pokolenie, udostępniany błyskawicznie w internecie. I może to właśnie niesie w sobie samo sedno zmagań o wolność – żeby móc przejść od symboliki obrazów przepełnionej zniewoleniem i walką, od wstydu ofiary i ciągłej potrzeby udowadniania swej niezależności do zabawnych i łatwo przyswajalnych sloganów, do zaangażowania w pozornie mało ważne codzienne sprawy. Może ta właśnie transformacja niesie w sobie możliwość wyjścia z symboliki obrazów polskiego kompleksu kulturowego Cierpiącego Bohatera, który poświęca swe życie dla dobra całej ludzkości i nadania sobie prawo własności do wolności, która jest „naszej produkcji”, dzięki czemu możemy patrzeć na samotnego szeryfa z plakatu wyborczego Solidarności z 1989 roku kolorowo powielonego na plakatach świętujących rocznicę końca komunizmu (patrz ikona wpisu). Przynajmniej wydaje się, że osiągnięcie tej pozycji jest niezbędne do osiągnięcia koniecznego dystansu do przeszłości, który pozwala wrócić do traumatycznych wydarzeń i zrozumieć ich znaczenie dla tu i teraz.
PS. (listopad 2016): W dwa lata po opublikowaniu tekstu, po obserwowaniu gorących konfliktów w związku z tegorocznymi Czarnymi Protestami, dotyczących tego, kto ma prawo do znaku Solidarności, myślę o jego tematyce dużo smutniej. Przyglądam się wciąż aktywnej rozszczepiennej dynamice w polskim życiu zbiorowym, która wrzuca nas w przestrzeń nieustannych polaryzacji na „ja” i „inny” i widzę, że wciąż nie jesteśmy w stanie odnaleźć innej, niepodzielonej przestrzeni do mówienia o sobie samych. A jednocześnie nawet bardziej niż w 2014 roku wydaje mi się, że fragment: ” I może to właśnie niesie w sobie samo sedno zmagań o wolność – żeby móc przejść od symboliki obrazów przepełnionej zniewoleniem i walką, od wstydu ofiary i ciągłej potrzeby udowadniania swej niezależności do zabawnych i łatwo przyswajalnych sloganów, do zaangażowania w pozornie mało ważne codzienne sprawy.” staje się nawet ważniejszy niż wtedy.
Odnośniki:
1. Marci Shore – Smak popiołów. Tłum. cytatów własne.
2. Wybrana trauma – pojęcie Vamika Volkana, według którego w wypadku wybranej traumy (przeszłej traumy) wbudowanej w tożsamość zbiorową) i reaktywacji reprezentacji przeszłych doświadczeń traumatycznych zachodzi załamanie czasu, w którym doświadczenie „tu i teraz” zlewa się z doświadczeniem przeszłej traumy. Więcej…
3. Resilience – dosłownie: prężność, elastyczność, giętkość. Zespół umiejętności pozwalających zachować rodzaj odporności na ciężkie stresujące czy traumatyczne doświadczenia. Więcej…
No Comments